Sushi pierwszy raz jadłam w niewielkiej Japońskiej restauracji w Durango w Stanach, a konkretniej w stanie Kolorado. Zaprosili mnie tam znajomi amerykanie. Przyznam szczerze, trochę się bałam, bo zawsze sushi dla mnie było równoznaczne z surową rybą. Jednak na miejscu, okazało się, że sushi jest całkiem pyszne, zresztą to samo można powiedzieć o japońskich lodach mochi, które kształtem przypominają malutkie krążki sera. Japońska kuchnia na dobre zagościła w moim domu, ostatnio nawet zaczęłam produkować swoje własne sake- wino ryżowe. Tymczasem polecam sushi, które zrobiłam z wędzonego łososia, gdyż w naszych warunkach niestety ciężko o świeżą surową rybę.
Składniki:
Składniki:
3 listki alg (nori)
100g wędzonego łososia
1 szklanka ryżu (+ 1 łyżeczka soli)
2 pomidory
ok. ½ zielonego ogórka lub awokado
Sos sojowy
Wasabi (ostry, zielony chrzan)
Imbir marynowany
ew. Zioła: bazylia, oregano, zioła prowansalskie
Dodatkowo:
Mata z bambusa
pałeczki
Na początek gotujemy ryż. Przed gotowaniem kilka razy przepłukujemy go w wodzie, do momentu aż będzie ona czysta. Następnie zalewamy ryż dwoma niepełnymi szklankami gorącej wody, solimy, mieszamy i zagotowujemy. Od chwili zawrzenia gotujemy na wolnym ogniu pod przykryciem około 15 minut, co pewien czas mieszając. Nasz ryż powinien po ugotowaniu mieć lepkawą konsystencje. Jeśli jest w nim zbyt dużo wody, możemy zostawić go na 10-15 minut pod przykryciem. Następnie odkrywamy i pozostawiamy do ostygnięcia.
Na bambusowej macie kładziemy listek alg. Na nim rozkładamy niezbyt grubą warstwę ryżu, przy czym należy pamiętać, aby brzeg alg, na którym zakończymy zawijanie, pozostawić bez ryżu, co ułatwi sklejenie alg. Jako, że mam bzika na punkcie ziół, posypałam ryż ziołami prowansalskimi, co nie jest oczywiście konieczne, a ziołomaniakom polecam kupić łososia przyprawionego ziołami. Ogórek i pomidor obieramy ze skórki, dodatkowo z pomidora wykrawamy płynną zawartość jego środka, która nie będzie nam potrzebna.
Następnie nakładamy plasterki łososia, na nim kładziemy twardą część pomidora i ogórek.
Następnie rolujemy. Ścisk musi być dość mocny, aby całość dobrze się trzymała. Pierwszym ruchem jest zrolowanie łososia. Przytrzymujemy go chwile i następnie rolujemy resztę.
Gotowe ruloniki sushi kroimy na kawałki grubości około 1cm i układamy na talerzu.
Osobno pałeczkami rozrabiamy sos sojowy z ostrym chrzanem Wasabi, z którym nie radzę przesadzać, gdyż może nas nieźle wyparzyć.
No i najprzyjemniejsza część, czyli konsumpcja :) Sushi jemy pałeczkami lub palcami, w zależności od tego jak nam wygodniej :) Przed zjedzeniem kawałeczki sushi leciutko moczymy w mieszance z sosu sojowego i Wasabi, po czym podjadamy marynowany imbir. Główną właściwością imbiru jest oczyszczanie i dezynfekcja kubków smakowych, co pomaga zwłaszcza gdy mamy do wyboru bogaty asortyment sushi i chcemy pokosztować kilka smaków.
Smacznego :)
uwielbiamy z mężem sushi! wygląda rewelacyjnie! profeska!
OdpowiedzUsuń