Cukier waniliowy to temat rzeka. Sama laska wanilii jest
owocem niepachnącego storczyka, której najbardziej aromatyczną częścią jest
miąższ znajdujący się w jej wnętrzu. Prawdziwa wanilia ma zupełnie inny smak i
zapach, niż tzw. cukier waniliowy dostępny w sklepach, który w rzeczywistości
nazywa się cukrem wanilinowym. Skąd ta różnica? Cukier wanilinowy doprawiany
jest syntetyczną waniliną, a z prawdziwą wanilią ma niewiele wspólnego. Polecam więc zrobienie naturalnego,
domowego cukru waniliowego, chociaż wiem że dla wielu osób jest to
odstraszające, ze względu na cenę laski wanilii. Sama długo się przełamywałam,
ale jak spróbowałam raz, to od tamtego czasu mam używam już tylko swój cukier z
prawdziwą wanilią. Ostatnio kupiłam w jednym ze sklepów 2 laski wanilii za
mniej niż 5 zł, a to wystarcza na około pół kilograma cukru waniliowego. Zachęcam
do kupowania wanilii na promocjach, czy aukcjach internetowych, wychodzi wtedy
dużo taniej. Laski wanilii są pakowane osobno, a do tego mają długi termin
ważności, dlatego śmiało można kupić trochę większy zapas, by wystarczyło na
dłużej.
czwartek, 20 listopada 2014
środa, 19 listopada 2014
Sałatka z buraczków i czosnku do słoja
Kiedyś nie przepadałam za buraczkami, ale jak powiedział mój
tata: „z wiekiem smaki się zmieniają i to czego się nie lubiło nagle zaczyna
smakować”. U mnie właśnie tak jest w przypadku buraczków, teraz nie mogę się ich
najeść. Przepis na sałatkę dostałam od cioci męża, ale tak się on
rozpowszechnił, że sałatkę robi już połowa naszej miejscowości, a ja wypuszczam
ją w świat :) Ja sama dzień po zrobieniu tak kosztowałam tą sałatkę, że na
degustację poszedł słój i stwierdziłam, że trzeba dokupić buraczków i jeszcze
zrobić co najmniej jedną porcję :)
wtorek, 18 listopada 2014
Syrop z pigwy pospolitej (gruszy) do herbaty
Pigwa dzieli się na dwie główne odmiany: pigwę japońską - „pigwowiec”,
przypominająca kształtem jabłko, a smakiem cytrynę (z której można zrobić pyszną nalewkę lub syrop) i pigwę pospolitą, inaczej
zwana „pigwa grusza”, która ma owoce podobne kształtem do gruszki, jednak w
porównaniu z gruszką nie nadaje się do spożycia na surowo. Owoce pigwy są
bardzo twarde i głąbiaste. Kilka lat temu dostałam od wujka pierwszy raz owoc
pigwy gruszy, który miał służyć jako dodatek do herbaty. Ukroiłam sobie plater
surowej pigwy i dorzuciłam do herbaty przed parzeniem. Smak był bardzo słabo
wyczuwalny i wtedy zaczęłam się zastanawiać, co zrobić by go ulepszyć, pokroiłam
więc pigwę w kostki i ugotowałam z niej coś przypominającego bardzo słodki kompot.
Owoce nabrały niesamowitego miodowo – gruszkowego smaku, który mnie wręcz
oczarował, a do tego wspaniałego zapachu. Od tamtego czasu zaczęłam robić pigwowy
syrop do słojów, który doskonale sprawdza się do słodzenia herbaty, zwłaszcza
przy przeziębieniu. Zwykle do każdego kubka dorzucam po kilka kostek pigwy,
która jest tak pyszna, że śmiało może posłużyć jako deser. Z pigwy pospolitej
można również zrobić kompot, wino, pyszne dżemy i marmolady.
piątek, 14 listopada 2014
Kruchy jabłecznik z kokosową pierzynką
Szperając ostatnio w zeszycie z przepisami od Teściowej
natrafiłam właśnie na ten przepis. Bardzo mi się spodobał i postanowiłam, że po
prostu muszę go upiec, zwłaszcza że ciasto nie jest skomplikowane, a wręcz bardzo
szybkie i niedrogie. Ciasto przypomina trochę pleśniak, ale jednak warstwa
kokosowa daje trochę inny smaczek.
czwartek, 13 listopada 2014
Krokiety ze szpinakiem i serem gouda
piątek, 7 listopada 2014
Babka z białek siostry Anieli
Co rusz coś piekę, do tego stopnia że zaczęłam się
zastanawiać, czy to jeszcze pasja, czy już uzależnienie? Hmm no nie ważne. Było
tak, któregoś razu pozostało mi dużo białek (prawdopodobnie piekłam wtedy
ciasteczka komercyjne) i trzeba było je jakoś przetworzyć. Wtedy znalazłam przepis
na babkę na białkach w książce siostry Anieli. Nasz piekarnik nie bardzo lubi
piec babki, ale stwierdziłam co tam, spróbujemy, a najwyżej wyhoduję zakalca :)
Ku naszemu zdziwieniu wyszła całkiem fajna i bardzo dobra w smaku babka. Konsystencja
i smak jest zupełnie inny, niż tradycyjnej babki pieczonej na całych jajkach. Najbardziej
zasmakowały mi brzegi, a Mężowy to co w środku, więc każdy kawałek dzieliliśmy
między sobą. Na pewno jeszcze nie raz upiekę tą prostą i niezbyt pracochłonną
babkę (jak tylko nazbieram trochę białek :)
czwartek, 6 listopada 2014
Flaczki wołowe
Flaczki nauczył mnie gotować tata dość niedawno i wiążę się z
tym całkiem ciekawa historia. Razem z mężem i tatą mieliśmy odwiedzić moją
ciocie i wujka w Niemczech i postanowiliśmy zabrać z sobą coś naszego –
polskiego. Tata wpadł na pomysł, byśmy ugotowali flaczki. Stwierdziłam, że
czemu nie, w końcu flaków jeszcze nigdy wcześniej nie gotowałam i to może być
ciekawe doświadczenie. Przystąpiliśmy więc do dzieła. Tata kupił wszystkie
składniki, no i wieczorem zaczęliśmy gotowanie, a że flaków było dużo wzięliśmy
naprawdę wielki garnek. Z początku niezbyt przyjemnie pachniało, ale potem było
już tylko lepiej. Gdy flaczki były gotowe, było już dość późno, stanowczo zbyt
późno na robienie zdjęć, a rano już wyjeżdżaliśmy, więc postanowiłam, że zrobię
zdjęcia na miejscu. Rano spakowałam flaczki do słojów i włożyłam do lodówki
turystycznej, by nic im się nie stało w transporcie. I teraz to najlepsze :)
gdy dojechaliśmy na miejsce i wujek dowiedział się, że przywieźliśmy flaczki,
strasznie się ucieszył i gdzieś z nimi zniknął. Myśleliśmy, że pewnie poszedł
włożyć je do lodówki, w końcu było ciepło i mogłyby się zepsuć, a poza tym
obiad był już gotowy. Po chwili przyszedł wujek z uśmiechem od ucha do ucha i
mówi, że dziękuje za flaki i że mamy sobie nie myśleć, że będziemy je u niego
jedli, bo on sobie je schował do zamrażalki, by mieć więcej dla siebie. No i
wszystkim nam się chciało śmiać, mimo że trochę byliśmy rozczarowani. W końcu ja
nie miałam zrobionych zdjęć, a tata z mężem obeszli się smakiem. Stwierdziłam,
że nic straconego, bo flaki można ugotować zawsze, a śmieszna historia o
flakach widmo pozostanie w naszej rodzinie już na zawsze, co się z wujkiem
spotkamy to sam ją wspomina :)