Uwielbiam karpatkę i ciasta ptysiowe (eklery i ptysie), jednak te kupowane w sklepach nie są zbyt dobre. W mojej okolicy tylko jedna cukiernia robi prawdziwe eklerki, a karpatkę ciężko spotkać. No, ale karpatka jest taką dużą wersją eklera, więc można to tak zastąpić:) Ja zawsze robię ją z co najmniej dwóch porcji, gdyż znika bardzo szybko. Krem może być budyniowy lub można dodać adwokat lub inny gęsty likier, w zależności od smaku i możliwości.
Ciasto ptysiowe, parzone:
6dkg margaryny
¼ litra wody
12dkg mąki
4 jajka
Ponadto:
Około 50ml oleju
30g margaryny (do wysmarowania blaszki)
1 łyżka mąki pszennej (do wysypania)
Krem:
600ml mleka
½ szklanki cukru
4 żółtka
1 budyń waniliowy
1 cukier waniliowy
1,5 czubatej łyżki mąki ziemniaczanej
1,5 płaskiej łyżki mąki pszennej
10dkg miękkiego masła
Około 50ml adwokata
W garnku zagotowujemy wodę z margaryną, gdy margaryna się rozpuści i woda zacznie wrzeć, zdejmujemy na chwile garnek z ognia, dodajemy mąkę.
Wracamy z garnkiem znów na palnik i ciągle mieszamy do momentu aż ciasto zacznie odstawać od garnka. Ciasto studzimy.
W tym czasie możemy ugotować budyń do kremu.
Odlewamy pół szklanki mleka, dodajemy żółtka i mieszamy budyń z cukrem waniliowy. Po dokładnym rozmieszaniu, dodajemy mąkę. Najpierw pszenną, mieszany, następnie ziemniaczaną. Stopniowe mieszanie składników ułatwi nam tę czynność.
Do gotującego się mleka najpierw wsypujemy cukier i mieszamy do czasu aż się rozpuści. Następnie wlewamy rozmieszany budyń i energicznie mieszamy. Gotowy budyń studzimy pod niepełnym przykryciem, tzn. tak żeby lekko odparował, a żeby nic do niego nie wpadło:)
Gdy ciasto jest już zimne… i teraz w zależności od tego jakie mamy możliwości, albo:
- miksujemy ręcznym robotem,
- miksujemy malakserem, czyli wielofunkcyjnym stojącym mikserem,
- ewentualnie według najstarszej metody, ciasto wyrabiamy w misce za pomocą drewnianej pałki, tłuczka, czy kuli (jak zwał tak zwał:), co jest moim zdaniem niezłym hardkorem:)
Ja tak praktycznie wypróbowałam każdą z tych opcji, ale najszybsza i najmniej pracochłonna jest metoda z malakserem, którą zastosowałam i tym czasem. Praktycznie tylko wrzucamy ciasto, potem dorzucamy po jednym jajku i w kilka minut wychodzi piękna masa, bez grudek.
Jeśli ucieramy ręcznym mikserem to trzeba zwrócić uwagę żeby go nie przegrzać. (Coś o tym wiem, bo już kilka mikserów mam na swoim sumieniu;) Więc robimy tak: do wysokiego naczynia przekładamy ciasto, lekko rozdrobnione łyżką. Dorzucamy około dwa jajka, miksujemy najpierw za pomocą świderkowatych końcówek. Potem gdy jajka połączą się z masą, dodajemy kolejne jajko i za chwile jeszcze następne. Po dodaniu wszystkich jajek, gdy masa jest już rzadsza, możemy zmienić końcówki miksera na śmigiełka, które zlikwidują grudki z ciasta. Pewnie zastanawiacie się czemu piszę o zmianie końcówek? Zbyt słaby mikser może nie dać sobie rady ze śmigiełkowatymi końcówkami od razu. I tak możemy wykończyć nasz ręczny mikser.
Przy wyrabianiu ciasta pałką, musimy pamiętać o tym, żeby nie wrzucać wszystkiego na raz, tylko stopniowo, trochę ciasta rozcieramy, dodajemy jajko i znów trochę ciasta. No i tak aż do końca. No i oczywiście nie robimy tego w pośpiechu, gdyż źle wyrobione ciasto, grozi zakalcem.
Gdy ciasto jest gotowe, wykładamy je na wysmarowaną margaryną i wysypaną mąką blaszkę. Moja blaszka miała wymiary 33x38cm. Olej wlawamy do małej miseczki.
Niewielką ilość ciasta rozsmarujemy łyżką (na grubość około 3mm), którą zanurzamy wcześniej w oleju. Czynność ta powoduje, że ciasto nie lepi się nam do łyżki i łatwiej je rozprowadzić, dlatego powtarzamy ją dość często. (Jeśli zostanie nam ciasta możemy z niego zrobić eklerki lub ptysie, tzn. położyć ciasto łyżką na blasze i upiec. Posmarować kremem z karpatki lub ubić bitą śmietanę).
Ciasto pieczemy w rozgrzanym pierniku (najlepiej na środku), w temperaturze 180C , około 15 do 20 minut. Jeśli po upływie czasu, nie jesteśmy pewni czy ciasto jest już gotowe, możemy to sprawdzić podnosząc leciutko ciasto nożem (nie wyjmujemy go z piekarnika). Widzimy wtedy czy ciasto od spodu jest upieczone czy jeszcze lekko surowe. Jeśli spód jest surowy, przedłużamy czas pieczenia o następne 5 minut, aż będzie gotowe.
No i wracamy do kremu. Robimy go tą samą techniką, którą zrobiliśmy ciasto, czyli mikserem, malakserem lub pałką. Najpierw miksujemy lub rozcieramy miękkie masło, a następnie dodajemy po łyżce budyń, do momentu aż powstanie gładka, jednolita masa. Na koniec można dolewać po trochu adwokata.
Zimne ciasto przekrawamy na dwie równe części (jeśli zrobiliśmy ciasto z jednej porcji) i przekładamy kremem. Górę możemy posypać cukrem pudrem i gotowe:)
Ale się rozpisałam:)
Pozdrawiam i życzę smacznego:)
zdecydowanie wybieram adwokatowy :)
OdpowiedzUsuńto mój ulubiony :)
OdpowiedzUsuńKarpatka to jedno z najpyszniejszych ciast jakie kiedykolwiek jadłam:) chyba niedługo zrobię :)
OdpowiedzUsuń